Flanelowa rewolucja na Zamku Praskim. Wygrywa Petr Pavel

Flanelowa rewolucja na Zamku Praskim. Wygrywa Petr Pavel

Zmiana na fotelu prezydenta Czech z zawodowego polityka na emerytowanego generała może kojarzyć się z zaprowadzeniem rządów twardej ręki, czym straszy obecna głowa państwa Miloš Zeman, powołujący się na rządu junty wojskowej w niektórych państwach Ameryki Południowej. Były premier Andrej Babiš wieszczył też, że ewentualne rządy jego adwersarza w wyborach prezydenckich Petra Pavla doprowadzą do uwikłania Czech w wojnę. Zamiast tego głową zostanie co prawda były wojskowy, jednak należy kojarzyć go bardziej z flanelową koszulą niż z mundurem.

Petr Pavel, były szef czeskiej armii wygrał drugie wybory prezydenckie w Czechach. Pokonał byłego premiera i założyciela partii ANO. Zastąpi rządzącego od 10 lat Miloša Zemana, pierwszego czeskiego prezydenta wybranego w wyborach powszechnych. Pavel zwyciężył większością 58,32% głosów. Otrzymał poparcie od ponad 3 358 926 wyborców, to więcej niż Zeman w 2018 r. (2 853 390 głosów). Wygrana nie była dużym zaskoczeniem. Od samego początku sondaże nie dawały większych szans jego konkurentowi, Andrejowi Babišowi. Także bukmacherzy stawiali na zwycięstwo wojskowego.

Dress code flannel, czyli przyczyny sukcesu

Pavel był kandydatem wyborców obozu rządzącego, krytycznych wobec prezydenta Zemana i tych, którzy obawiają się powrotu rządów Andreja Babiša. Nie da się ukryć, że Pavel wraz z aspirującymi do fotela prezydenta pozostałymi kandydatami, pokonanymi w pierwszej turze stworzyli swego rodzaju koalicję anty-Babiš, podobną do tej, jaka powstała w 2021 r. przed wyborami parlamentarnymi. Wówczas partie opozycyjne nawiązały ze sobą współpracę tworząc dwa bloki: centroprawicowy Spolu (Obywatelska Partia Demokratyczna, TOP 09 i Chrześcijańsko Demokratyczna Unia-Czechosłowacka Partia Ludowa) i progresywny PirStan (Czeska Partia Piratów, Burmistrzowie i Niezależni). Deklarowały one wspólne dążenie do odsunięcia Babiša od władzy na drodze wyborów oraz koalicję powyborczą. Udało im się. A wygrana Pavla jest wygraną rządzących i protestem przeciwko Babišowi, który mógłby częściowo oznaczać kontynuację rządów Zemana, popierającego szefa ANO od niemal od początku. Prezydent kojarzony ze środowiskami prorosyjskimi okazał się nie do przyjęcia w nowych czasach.

Jeden z ostatnich sondaży wskazywał, że Pavlowi udało się zmobilizować więcej wyborców, którzy nie głosowali w pierwszej turze. Frekwencja była rekordowo wysoka. Wyniosła 70,3%, o prawie 4 punkty procentowe więcej niż podczas poprzednich wyborów prezydenckich w 2018 r. Może to oznaczać, że jedną z przyczyn sukcesu wyborczego Pavla było zmobilizowanie nowych wyborców. Zapewne też Pavlowi udało się przekonać do głosowania młodszych, „sieroty” po Danušy Nerduovej, która odpadła w pierwszej turze. Nerudová, jak większość kandydatów którzy nie przeszli do drugiej tury przekazała swoje poparcie właśnie generałowi. Wspierała go aktywnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni podczas spotkań z wyborcami i w mediach społecznościowych. Jeszcze w swoim emocjonalnym wystąpieniu po ogłoszeniu wyników pierwszej tury powiedziała wprost, że Babiš to zło, z którym trzeba walczyć.

Pavel wygrał w większości województw. Głosowali na niego wyborcy z większych miast, z wyższym wykształceniem i znajdujący się w lepszej sytuacji materialnej niż elektorat ANO i Andreja Babiša. Byli odporni na manipulację i politykę zastraszania, jaką stosował w ciągu ostatnich dwóch tygodni Babiš. Nie uwierzyli w rychłą wojnę, w którą miał zdaniem Babiša wciągnąć Czechy Pavel po objęciu rządów. Zwyciężyła więc odwaga zamiast dealera strachu, populistów żerujących na różnych obawach czeskiego społeczeństwa, których nie brakowało w ciągu ostatnich lat.

Pavel przekonał też Czechów, że jest jednym z nich. Pomogło mu przywdzianie flanelowej koszuli. Kojarzona bardziej z luźnymi stylizacjami i odzieżą roboczą, niż z dress kodem klasy rządzącej trafiła do serc zwykłych Czechów. Generał przekonał ich, że jest tylko człowiekiem, z krwi i kości, oraz że lubi pograć w rzutki. Pomimo, że kandydował na najwyższy urząd w państwie i posługiwał się generalską godnością, nie wyzbył się cech ludzkich. Stał się przy tym trendsetterem w czeskich mediach społecznościowych. Czeski Instagram zalała fala zdjęć użytkowników dumnie prezentujących się w flanelowych koszulach wszelkiej maści, z towarzyszącymi im hasztagami #generalflanel i #flanelday.

Flanelkę przywdziali też członkowie jego sztabów regionalnych, co mogliśmy oglądać dwa tygodnie temu po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich. Koszula w czarno-czerwoną kratkę nie tylko przekonała Czechów, że Pavel jest jednym z nich, ale też stała się przedmiotem pożądania wielu z nich. Jedna z właścicielek sklepu internetowego z odzieżą zauważyła wzrost zainteresowania kupnem koszuli flanelowej o 210 proc. w stosunku do tego samego okresu przed rokiem.

Z Babišem wygrałby każdy, czyli przyczyny porażki

Były premier miał największy odsetek negatywnego elektoratu spośród wszystkich kandydatów na prezydenta i nie zdołał tego przezwyciężyć. Otrzymał 41,68% głosów, w obrębie których mieści jego twardy elektorat – utrzymujących się od 2017 r. blisko 30% wyborców – oraz prawdopodobnie część wyborców Jaroslava Bašty, kandydata ksenofobicznej i antyunijej partii Wolność i Bezpośrednia (SPD): na niego głosowało niecałe 5% wyborców w pierwszej turze. Babiš wygrał w 3 województwach: karlowarskim, morawskośląskim i swoim tradycyjnym bastionie – w usteckim. To regiony borykające się gorszą sytuacją gospodarczą, wyższym bezrobociem i zadłużeniem ich mieszkańców. Przegrana Babiša nie była dużym zaskoczeniem nawet dla niego. Spodziewał się, więc jego sztab wytoczył najostrzejsze działa. Próbował zastraszyć społeczeństwo wizją wojny, do której wciągnie Czechy prezydent Pavel. Sam twierdził, że jest dyplomatą i chce pokoju, a druga tura to walka o pokój na świecie. Już następnego dnia po głosowaniu w pierwszej turze Czechy zalała fala bilbordów z wizerunkiem Babiša i hasłami: „Nie wciągnę Czech do wojny. Jestem dyplomatą, nie żołnierzem” i “Generał nie wierzy w pokój. Głosujcie na pokój. Głosujcie na Babiša”. W debatach telewizyjnych zarzucał on Pavlowi, ze mówi za dużo wojnie, tymczasem sam powtarzał to słowo tak często, że prawdopodobnie wygrał pod tym względem z samym generałem.

Czeska opinia publiczna była tak skonfundowana, że rodzimi konstytucjonaliści byli zmuszeni tłumaczyć i prostować w mediach, że prezydent Czech nie dysponuje takimi kompetencjami, które pozwalałby na wypowiedzenie wojny. Wprawdzie jest naczelnym wodzem Sił Zbrojnych, ale nie ma to nic wspólnego z tym, czym straszył Babiš. Czesi nie wybaczyli byłemu premierowi, że próbował ich wciągnąć w swoją grę.

Zdesperowany Babiš chciał nawet przechwycić część elektoratu jednego z kandydatów, który odpadł w pierwszej turze. Obnosił się w mediach z przekazem, że wszędzie ze sobą nosi małą figurkę Praskiego Dzieciątka Jezus (tzw. Jezulatko). Przyniósł ją nawet na jedną z debat telewizyjnych. Do tej pory jego stosunek do wiary był co najmniej średnio eksponowany, więc Czesi szybko się zorientowali, że Babiš próbuje sięgnąć po konserwatywny elektorat senatora Petra Fischera.

Sondaże od samego początku nie dawały Babišowi jednak zwycięstwa w drugiej turze. W symulacjach przegrywał on z każdym z kandydatów oprócz szefa konfederacji związków zawodowych, który ostatecznie jeszcze przed pierwszą turą wycofał się z rywalizacji i przekazał swoje poparcie dla Nerudowej. Twardy elektorat i szczątki po Bašcie z SPD okazały się niewystarczające.

Nie bez znaczenia mógł być też wątek narodowościowy, a nawet ksenofobiczny. Babiš dla niektórych nie był odpowiednim kandydatem na czeskiego prezydenta, ponieważ był po prostu Słowakiem (urodził się na Słowacji i miewał problemy z czeszczyzną). Porównano go nawet do Gustava Husaka, prezydenta Czechosłowacji i zatwardziałego komunisty. „Nie dla drugiego Czecho-Słowaka”, głosił plakat wiszący na kamienicy przy jednym z przystanków tramwajowych w Pradze. “Prezydentem Czech powinen być Czech” - głosiły napisy, które można było spotkać na praskiej ulicy.

O ile nie brakowało wpadek podczas różnych testów wiedzy u większości kandydatów, to jednak Babiš poniósł na tym polu spektakularną porażkę, nie znając tytułów największych dzieł Jaroslava Haška czy Karla Čapka. To autorzy, których możemy porównać rangą do Sienkiewicza czy Mickiewicza. Nawet jeśli ktoś nie czytał Krzyżaków czy Pana Tadeusza wie, że są to flagowe działa tych autorów. Babiš dopiero po zbyt długim namyśle wskazał „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. W rozmowach z dziennikarzami przyznał, że nie pamięta kiedy ostatnio czytał jakąkolwiek książkę. A przecież Czechy to społeczeństwo bibliofilów. Ponad 80% czyta co najmniej jedną książkę rocznie (w Polsce tylko 38%). Babiš przegrał więc, ponieważ zamiast czytać książki, je pisał. A konkretnie jedną o znamiennym tytule „O czym śnię, kiedy czasem śpię”. Babiš okazał się pracoholikiem, który nie ma czasu na czytanie, i to go zgubiło.

Zapowiedź zmian

Wprawdzie rewolucja to zbyt mocne słowo, żeby tak określić demokratyczną alternację władzy, ale warto podkreślić, że wymiana po 10 latach prezydenta z prorosyjskiego zgorzkniałego starca na uznanego za granicą i pozostającego w świetnej formie zwolennika prozachodniej polityki zagranicznej jest powiewem świeżości na Zamku Praskim. Do historii odchodzi niestroniący od używek polityk czeskiej tradycyjnej klasy politycznej, a wkracza przeciwieństwo Zemana - rześki człowiek we flanelowej koszuli, który obiecuje przywrócić urzędowi prezydenta honor a Czechom spokój i ład w niespokojnych czasach. Przeciąg na Hradzie był jak najbardziej potrzebny. Na korzyść Pavla działał również fakt, że ma on świetny kontakt z opinią publiczną w social media. Tu znaczącą rolę dotąd odgrywał profesjonalny sztab, “pożyczony” od prezydent Słowacji Zuzany Čaputowej. To spora odmiana po niezbyt przyjaznym rzeczniku Zemana, który reglamentował dostęp do siebie i informacji z Zamku. Po Pavle możemy się spodziewać raczej większej otwartości.

Wiadomo, że ma jasno sprecyzowane poglądy na czeską politykę i wiadomo, że jest zorientowany na Zachód i współpracę z NATO. Cieszy się uznaniem za granicą, a Czesi nie muszą już się wstydzić głowy państwa, która niegdyś w obecności Putina twierdziła, że dziennikarzy „powinno się likwidować”, a Ukraina z aneksją Krymu powinna się pogodzić w zamian za materialne rekompensaty.

Należy jednak pamiętać, że funkcje czeskiego prezydenta pozostają czysto reprezentacyjne. Kompetencje są niewielkie, jednak to co powie publicznie, może rezonować i być paliwem dla rosyjskiej propagandy. Tego nauczył Czechów Zeman. I napisano na ten temat już wiele książek.

28 stycznia 2023


Rząd Petra Fiali najgorszy od czasów Nečasa

Rząd Petra Fiali najgorszy od czasów Nečasa

Wzmożone zainteresowanie wyboroców pierwszego dnia głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich

Wzmożone zainteresowanie wyboroców pierwszego dnia głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich